środa, 8 lipca 2015

Chłosta Beskidzka 2015

Miesiąc po Chłoście Beskidzkiej, a na blogu nawet śladu o niej...
Końcówka czerwca była bardzo pracowita, do tego doszedł egzamin na nauczyciela mianowanego i jakoś tak czasu nie było na pisanie. Mea culpa! Nadrobię :) Bo teraz już mam wakacje!

O Chłoście napiszę krótko:
36 godzin bez snu. Według endomondo przeszliśmy po górach 59 km. Czas marszu: 18g:24m:49s + przerwy na Mizowej i Krawców. Łącznie ponad 20 godzin.
Może to nic takiego. Może inni się zmęczyli mniej, albo mieli mniej odcisków, albo ich mniej nogi bolały. Może dla kogoś to wcale nie wyczyn. Ale ja jestem z nas mega dumna. Satysfakcja to piękne uczucie Emotikon smiEmotikon smi



Na starcie zjawiło się wielu śmiałków, nie wszyscy dotarli do mety. 

Pierwszy etap wędrówki z Żywca aż do Schroniska na Hali Mizowej przebiegł dość sprawnie. Wręcz bardzo sprawnie. Stopy były jeszcze "całe" i motywacja duża: nagroda - dla chłopaków zimne piwko na Miziowej, dla mnie herbatka. Na Miziowej powitał na piękny wschód słońca. Czego chcieć więcej?


Kolejny etap prowadził nas na Krawców Wierch. I to był bardzo męczący fragment. Robiło się coraz cieplej, a minuty strasznie się dłużyły. Każde podejście wydawało się być już ostatnim, Niestety o swej obecności dały znać pęcherze na stopach. Na szczęście na horyzoncie pojawiła się tak długo wypatrywana bacówka na Krawców :) 

I wydawać by się mogło, że teraz już "z górki", że kilka godzin spaceru i będziemy. Jednak dla mnie ostatnie podejście na Halę Lipowską było mordęgą. Czas niemiłosiernie się dłużył. Słońce grzało jak na pustyni, pić się chciało a woda ciepła - i idź tu człowieku na przód, po całej nocy marszu. Każde  kolejne podejście spotykało się z nowymi przekleństwami i zapewnieniami, że to już ostatni raz. Stopy bolały koszmarnie. Pęcherze piekły. Jednym słowem MASAKRA. 

Ale doszliśmy. Udało się :) Chłosta zaliczona. Bez ściemy i pójścia na skróty.  I choć  idąc ostatnie kilka kilometrów zaklinałam się, że za rok już na bank nie pójdę, to teraz, kiedy emocje już opadły, pęcherze na stopach się wyleczyły to wiem, że jeśli będzie tylko taka możliwość, to za rok pójdę znów :) 


I teraz już obiecuję, że do bloga się bardziej przyłożę! :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz