czwartek, 20 sierpnia 2015

Albania dzień 1 i 2

No dobra. Wróciliśmy z Albanii. Co prawda już w niedzielę, ale trochę lenistwa było wskazane :)
Póki wszystko w głowie świeże, postaram się krótko streścić nasz wyjazd, dzień po dniu - co zobaczyliśmy i co warto :)
Pojechaliśmy w 5 osób: Marek, Wojtek, Jugol, Kaza i ja - jedna dziewczyna wśród 4 chłopów :) Przejechaliśmy przez Chorwację, Czarnogórę, zwiedziliśmy Albanię, a wracając zatrzymaliśmy się jeszcze w Czarnogórze i Bośni. Wyjazd bardzo owocny w nowe doświadczenia, ale to postaram się opisać po kolei.
No to zaczynamy...

Dzień 1-2 Chorwacja

Postanowiliśmy nie jechać od razu na Albanię, tylko zatrzymać się na 2 noce w Chorwacji.
Pierwszą noc spędziliśmy na wybrzeżu w miejscowości Sveti Juraj, gdzie znaleźliśmy całkiem miły camping.

Jednak nie zabawiliśmy tam długo - nocleg i ruszamy w dalszą drogę. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze nad morzem na śniadanko i krótką kąpiel :)



Późnym popołudniem zaczęliśmy się rozglądać za campingiem, jednak nad morzem wszystkie campingi były duże i przepełnione ludźmi. Nie jest to coś, za czym przepadamy, ale już powoli godziliśmy się z myślą, że tą noc spędzimy w takim właśnie miejscu. Wtedy natknęliśmy się na camping - perełkę, który mieścił się w nieco oddalonej od morza miejscowości Komin. Kiedy zatrzymaliśmy się aby zapytać o cenę, okazało się że camping jest zupełnie pusty. Miła Pani sprzedająca obok owoce zawołała właściciela. Okazało się, że camping oficjalnie nie jest w tym roku otwarty, ale możemy zostać.  Zaoferował również, że może przygotować dla nas posiłek, czym niezwykle nas uszczęśliwił. Rozłożyliśmy nasze sprzęty i oddaliśmy się chillautowi :)









 Po wyczerpującym meczu w siatkówkę (na siatce, którą ze sobą woziliśmy) właściciel zawołał nas na kolację, do której postawił na stole 3 butelki rakiji własnej produkcji. Chyba nie muszę pisać, jak ten wieczór się skończył? :)





Długo rozmawialiśmy z właścicielem campingu, który wydawał się być zafascynowany faktem, że my Polacy mamy tak mocne głowy do alkoholu. 


W nocy rozpętała się duża burza, pioruny waliły z wszystkich stron i lało. Pomyślałam wtedy, że to trochę pech - pojechać do słonecznej Chorwacji i załapać się na takie zerwanie chmury.  Jednak poranek powitał nas znów piękną pogodą, a także przygotowaną przez Panią sprzedającą owoce kawą. Okazało się, że właściciel po wieczorze z nami nadal śpi i raczej prędko nie wstanie :)


Po miłym poranku ruszamy dalej.Kierunek - Albania. Ale to już w następnym wpisie :)



poniedziałek, 13 lipca 2015

"Get out, log on" ma Hali Lipowskiej

Miniony weekend przebiegał pod znakiem burgerów :) A to wszystko dzięki zorganizowanej przez turystyczno.pl imprezie plenerowej "Get out - log on", która odbyła się na Hali Lipowskiej.

W programie imprezy było m.in wielkie grillowanie hamburgerów, warsztaty fotograficzne i z Krav Magi, pokaz slajdów z Gruzji, Azerbejdżanu i Gwatemali, picie kawy o wschodzie słońca na Rysiance oraz zabawa do białego rana.

Wycieczkę rozpoczęliśmy od parkingu nieopodal szlaku w Złatnej Hucie, gdzie zgodnie
 z drogowskazami ruszyliśmy szlakiem na Halę Lipowską. 



Na Halę Lipowską dotarliśmy około godziny 14 i niemal od razu załapaliśmy się na pysznego burgera.

Po jedzeniu rozbiliśmy nasz nowo zakupiony namiot turystyczny na polu namiotowym. Już przy wyciąganiu namiotu z pokrowca wiedzieliśmy, że to będzie ciekawa noc...konstrukcja namiotu pozostawiała wiele do życzenia. Tej nocy zatęskniliśmy za naszą samorozkładającą się quechuą, która niestety jest niewygodna w noszeniu w góry dlatego została w domu. 



Kiedy nasz przenośny domek już stał, postanowiliśmy przejść się na Halę Rysiankę. Towarzyszyli nam poznani na Lipowskiej Agnieszka i Adrian - bardzo serdecznie Was pozdrawiamy! Widoczność tego dnia była niesamowita! Zasiedliśmy więc na ławeczce ciesząc się krajobrazem. 









 Po powrocie udało nam się załapać na jeszcze jednego hamburgera a wieczorem chłopaki wzięli udział w warsztatach z Krav Magi. Kiedy się ściemniło odbyło się wspomniane slajdowisko.



Rano chętni poszli na Rysiankę napić się kawy o wchodzie słońca. My, ponieważ kawy nie pijemy postanowiliśmy pospać trochę dłużej. Zwłaszcza, że noc była strasznie zimna i około 4 temperatura lekko wzrosła i można było trochę pospać. 

A ponieważ nie poszliśmy na wschód, postanowiliśmy rano posiedzieć przed powrotem do domu jeszcze chwilkę na Rysiance i popatrzeć na cudownie widoczne Tatry, jedząc przy tym pyszne jagodzianki :) 



środa, 8 lipca 2015

Chłosta Beskidzka 2015

Miesiąc po Chłoście Beskidzkiej, a na blogu nawet śladu o niej...
Końcówka czerwca była bardzo pracowita, do tego doszedł egzamin na nauczyciela mianowanego i jakoś tak czasu nie było na pisanie. Mea culpa! Nadrobię :) Bo teraz już mam wakacje!

O Chłoście napiszę krótko:
36 godzin bez snu. Według endomondo przeszliśmy po górach 59 km. Czas marszu: 18g:24m:49s + przerwy na Mizowej i Krawców. Łącznie ponad 20 godzin.
Może to nic takiego. Może inni się zmęczyli mniej, albo mieli mniej odcisków, albo ich mniej nogi bolały. Może dla kogoś to wcale nie wyczyn. Ale ja jestem z nas mega dumna. Satysfakcja to piękne uczucie Emotikon smiEmotikon smi



Na starcie zjawiło się wielu śmiałków, nie wszyscy dotarli do mety. 

Pierwszy etap wędrówki z Żywca aż do Schroniska na Hali Mizowej przebiegł dość sprawnie. Wręcz bardzo sprawnie. Stopy były jeszcze "całe" i motywacja duża: nagroda - dla chłopaków zimne piwko na Miziowej, dla mnie herbatka. Na Miziowej powitał na piękny wschód słońca. Czego chcieć więcej?


Kolejny etap prowadził nas na Krawców Wierch. I to był bardzo męczący fragment. Robiło się coraz cieplej, a minuty strasznie się dłużyły. Każde podejście wydawało się być już ostatnim, Niestety o swej obecności dały znać pęcherze na stopach. Na szczęście na horyzoncie pojawiła się tak długo wypatrywana bacówka na Krawców :) 

I wydawać by się mogło, że teraz już "z górki", że kilka godzin spaceru i będziemy. Jednak dla mnie ostatnie podejście na Halę Lipowską było mordęgą. Czas niemiłosiernie się dłużył. Słońce grzało jak na pustyni, pić się chciało a woda ciepła - i idź tu człowieku na przód, po całej nocy marszu. Każde  kolejne podejście spotykało się z nowymi przekleństwami i zapewnieniami, że to już ostatni raz. Stopy bolały koszmarnie. Pęcherze piekły. Jednym słowem MASAKRA. 

Ale doszliśmy. Udało się :) Chłosta zaliczona. Bez ściemy i pójścia na skróty.  I choć  idąc ostatnie kilka kilometrów zaklinałam się, że za rok już na bank nie pójdę, to teraz, kiedy emocje już opadły, pęcherze na stopach się wyleczyły to wiem, że jeśli będzie tylko taka możliwość, to za rok pójdę znów :) 


I teraz już obiecuję, że do bloga się bardziej przyłożę! :)




wtorek, 2 czerwca 2015

II Chłosta Beskidzka


Dziś będzie krótko. Ostatnio ciężko znaleźć czas żeby usiąść i napisać posta. W weekend troszkę pochodziliśmy i pojeździliśmy na rowerze, ale relację napiszę jutro albo w wolny czwartek :)

Dziś chciałam wszystkich wędrowców zaprosić na II edycję nocnej imprezy górskiej "Chłosta Beskidzka".  My wybieramy się na Chłostę już drugi raz.  Rok temu co prawda około 1 w nocy, po kilku godzinach wędrówki, przeklinaliśmy na siebie, co też najlepszego wyrabiamy, ale po powrocie do domu, kiedy nogi jeszcze przeraźliwie bolały podjęliśmy decyzję - za rok idziemy znów!

No i rok minął, kolejna Chłosta już w piątek 5 czerwca.
Start w Żywcu o godzinie 20. Do przejścia ok 55 km.
Planowana trasa:
Żywiec(rynek) - Tokarka - Jastrzębica - Sopotnia Mała - Kotarnica - Sopotnia Wielka(wodospad) - Przełęcz Przysłopy - Uszczawne Wyżne - Schronisko PTTK Hala Miziowa - Trzy Kopce - Przełęcz Bory Orawskie - Bacówka PTTK Krawców Wierch - Złatna Szkoła - pod Halą Lipowską - Schronisko PTTK Hala Lipowska - Schronisko PTTK Hala Rysianka.

Trasa wymagająca.Nogi bolą, senność daje się we znaki. Więc po co się tak męczyć?
Bo to cholernie wielka satysfakcja iść dalej, choć czuje się że nie masz sił na kolejny metr.
Bo to cholernie wielka satysfakcja przekonać się, gdzie jest granica mojej wytrzymałości.
Bo to cholernie wielka satysfakcja powiedzieć "przeszłam ok 50 km po górach, w nocy".
Bo siedząc w tym czasie w domu nic nowego nie przeżyję.
Bo można z czystym sumieniem powiedzieć sobie "brawo ja!"
Trzeba przekonywać dalej?

Szczegółowy opis trasy znajdziecie TUTAJ i na stronie http://chlostabeskidzka.pl/


I kilka zdjęć z zeszłorocznej Chłosty:







Zapraszam do udziału :)



niedziela, 17 maja 2015

Plaskacz od Zimnej Zośki :)



Kolejny weekend mija. Wielkimi krokami zbliża się II edycja Chłosty Beskidzkiej - imprezy nocnej dla miłośników wędrówek górskich. Do przejścia jest ok 55 km, z czego większość idzie się w nocy. I my oczywiście wybieramy się na Chłostę. Już 2 raz. Bo w zeszłym roku też poszliśmy. Ale o Chłoście coś więcej napiszę już niebawem.

W piątek po pracy postanowiliśmy zrobić sobie małą rozgrzewkę przed Chłostą. Naszą wędrówkę nazwaliśmy "Plaskacz".  Poszliśmy w trójkę: Marek, Adam i ja. Na cel wędrówki wybraliśmy szlak im. Stanisława Huli, który rozpoczyna się przy Urzędzie Miejskim w Szczyrku i następnie wiedzie zielonym szlakiem przez Goplanę i Zapalenicę na Skrzyczne.




Wyruszyliśmy przed godziną 19 i na Skrzyczne udało nam się dojść jeszcze kiedy było jasno. Trasa, która wiedzie przez Zapalenicę nie jest bardzo wymagająca i po około 2 godzinach marszu doszliśmy na Skrzyczne. Po drodze podziwialiśmy piękne widoki. Góry oświetlane ostatnimi promieniami słońca wyglądały przepięknie. Słońce powoli chowało się za górami, racząc nas przepięknym zachodem. 







Około 21 byliśmy na Skrzycznym. Tam zrobiliśmy krótką przerwę, a kiedy wyszliśmy na szlak zrobiło się już szaro i powoli żegnaliśmy się z widokami. Rozpoczynała się noc :)

Dalsza wędrówka przebiegała zielonym szlakiem przez Małe Skrzyczne na Malinowską Skałę, a następnie zeszliśmy na szlak czerwony, który wiedzie przez Przełęcz Salmopolską i Kotarz na Przełęcz Karkonoską. 


Jakie plusy ma nocne wędrowanie? Przede wszystkim cisza i spokój. Czasem zauważyliśmy świecące gdzieś w lesie, wpatrzone w nas oczy jego mieszkańców. Noc była dość zimna - w końcu tej nocy wypadała tzw. "zimna Zośka", jednak nie przeszkadzało nam to. 


Podsumowując: Cały szlak Stanisława Huli liczy sobie 31 km. My przeszliśmy 27 km - zrezygnowaliśmy z wejścia na Klimczok i z Przełęczy Karkonoskiej zeszliśmy do Szczyrku Biłej. Wędrówka zajęła nam ok 7,5 h, w domu byliśmy około godziny 3 w nocy, zmęczeni ale zadowoleni. Polecam przejść się szlakiem Huli, my na pewno przejdziemy się nim jeszcze raz - tym razem w dzień. Miło czasem dostać takiego "plaskacza" :)







czwartek, 14 maja 2015

Namiot nie gryzie :)

Oj, jak dawno mnie tu nie było! A miałam być systematyczna :(
Niestety końcówka roku szkolnego, to i w pracy nawał roboty. Ale postaram się poprawić.

Miała być relacja z majówki pod namiotem. Bo przecież zawsze jeździmy na majówkę pod namiot. Ale pogoda lubi nam figle płatać, weekend też wcale nie taki długi - i z namiotu nic nie wyszło.
Za to dziś przedstawiam naszego wakacyjnego towarzysza podróży - namiot, zwany przez nas pieszczotliwie "ku*wą" :) Oto moim zdaniem najpiękniejsze miejsca, w których udało się nam namiotować:

Nortkapp


i widok z namiotu:


 Lofoty


Inne miejsca w Norwegii






Szwajcaria:



Austria



Cisna, pole namiotowe Tramp :) 

Może i namiot nie ma klimatyzacji, jest ciasny, czasem może przemoknąć, a kiedy wieje całą noc zastanawiamy się czy przetrwa, jednak chyba żaden 5-gwiazdkowy hotel nie da nam tej swobody noclegowania, tych widoków "z okna" za rozsądną cenę, albo i za darmo ani tej frajdy, kiedy po aktywnym dniu siadamy przy naszym namiociku na krzesełkach, z fajeczką i patrzymy na góry. 

Nie bójcie się jeździć pod namiot. Ceny campingów są dużo niższe niż hotelowe, a warunki pól namiotowych w wielu krajach są naprawdę na wysokim poziomie. Namiot naprawdę nie gryzie :) Tak więc - namiot w dłoń i w drogę!